Po przejściu postu warzywno-owocowego rozpoczął się w moim
życiu proces zastępowania chemii naturalnymi
produktami. Jednym z nich była pasta do zębów. Długo szukałam odpowiedniego
składu. Aż w końcu znalazłam.
Potrzebujemy:
1) Olej kokosowy
2) Soda oczyszczona
Opcjonalnie: Olejek eteryczny.
Jest to najprostszy możliwy skład, można ją długo
przechowywać, brać ze sobą na wyjazdy (np. w pojemniczku po kremie).
Ja przetestowałam kilka przepisów, m.in. z zieloną glinką,
ale pasta nie była „smaczna” i nie odświeżała zbytnio oddechu, dobrze było po
myciu przepłukać usta wodą z olejkiem miętowym, a to już zajmowało więcej czasu
;) Zniechęciło mnie to do jej stosowania i wróciłam do zwykłej drogeryjnej
pasty. Do czasu kiedy moja mama miałam bardzo przykry incydent. Otóż jej
ślinianki zaprzestały produkcji śliny. Mogę się jedynie domyślać, jak fatalne
jest to uczucie. Opowiadała mi, że w nocy, co pół godziny, musiała pić, przez
co rano była wykończona, czuła się jakby nie spała. Okazało się, że spowodowała
to pasta do zębów. Na wielu wybielających pastach jest napisane, że może
powodować wysychanie w ustach. Przypuszczam więc, że pasty tego typu działają
drażniąco na ślinianki. Postanowiłam, że
jednak dla własnego dobra poszukam naturalnej pasty, która mi będzie odpowiadać
i podzielę się nią z mamą.
Długo nie musiałam szukać, bo ta wersja dwuskładnikowa
odpowiada mi w 100%.
Niedawno wzbogaciłam swoją pastę o olejek cynamonowy, ale
nawet bez niego soda oczyszczona doskonale odświeża oddech. Używa się jej
przecież do pochłaniania brzydkich zapachów np. w lodówce. Mówię wam, to
działa! :)
A jak ją zrobić? W słoiczku wymieszajcie olej kokosowy w równych proporcjach z sodą. I gotowe! Prawda, że proste? ;)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz