czwartek, 13 listopada 2014

Głodówka a brak okresu.

Dzisiaj chciałam poruszyć bardzo ważną kwestię: brak okresu po głodówce. Mnie to spotkało i szukałam jakichś informacji w sieci, ale znalazłam jedynie info na stronie glodowka.pl:

Czy głodówka zaburzy miesiączkę?
Miesiączka jest to jeszcze jeden sposób organizmu na regularne oczyszczanie się z toksyn. Z krwią miesięczną organizm pozbywa się tych substancji, których nie jest w stanie wyrzucić z moczem, katarem, potem, czy innymi wydzielinami. Obfitość krwawienia zawsze idzie w parze z poziomem zanieczyszczenia organizmu. Im jest on większy, tym dłużej i uciążliwiej przebiegają miesiączki.
Podczas miesiączki organizm może różnie reagować na głodówkę.
Miesiączka może być bardzo obfita - oznacza to, że organizm wykorzystuje właśnie tą fizjologiczną drogę, aby wyrzucić nadmiar toksyn (może też w krótkim czasie pojawić się dodatkowa miesiączka), albo w przeciwnym przypadku: miesiączka może okazać się skąpa lub w ogóle zaniknąć. Należy pamiętać też, że w czasie głodówki często dochodzi do przestrojenia hormonalnego. Może się więc zdarzyć, że po dłuższej niż trzydniowa głodówce rozreguluje się układ zarządzający gospodarką hormonalną, po to aby uregulować się od początku. Tak więc, skąpe miesiączki, albo ich brak w czasie lub po głodówce, nie powinny niepokoić. W literaturze dotyczącej ludów pierwotnych zamieszkujących dziewicze tereny, można przeczytać, że tam gdzie naturalna dieta składała się głównie ze świeżych owoców i warzyw, kobiety miesiączkowały bardzo skąpo i przez krótki czas. U kobiet wegetarianek, które prawidłowo się odżywiają - według doniesień medycznych - miesiączka jest krótka i skąpa i nie powoduje objawów typu migrena, czy bóle brzucha. Tak więc, po głodówce organizm, który oczyści się z toksyn redukuje większą niż fizjologiczną, utratę krwi. Natomiast pojawienie się obfitych i bolesnych miesiączek może świadczyć o niekorzystnych, często jeszcze nie ujawnionych objawach chorobowych w całym organizmie. Przede wszystkim o nieprawidłowej pracy jelit. Nie ma chorób dróg rodnych bez gnicia w jelitach. Są to przypadłości bogatych społeczeństw odżywiających się oczyszczoną, rafinowaną żywnością z przewagą białka zwierzęcego.
Źródło: glodowka.pl

Wiele wątków na forach dotyczyło dziewczyn, które się odchudzały i wstrzymała im się miesiączka, ale o głodówce nie znalazłam nic więcej, niż powyższy tekst.

Ale zacznijmy od początku.

Post warzywno-owocowy przechodziłam w lutym i w połowie marca 2014 roku. Zaczęłam go w końcówce okresu, bo wtedy mam najmniejszy apetyt. Pod koniec postu powinnam dostać okres ale, że zawsze miałam cykle wydłużone to nie przejmowałam się i czekałam. Tydzień spóźnienia to była norma, więc po głodówce dwa tygodnie też mi się wydawały zrozumiałe, w końcu organizm doznał niezłego szoku, a wiadomo, że stres może przesunąć menstruację, więc tak sobie to tłumaczyłam, byłam spokojna i czekałam. 

Kolejnym etapem, jaki przechodziłam było przekonanie, że pewnie organizm nie doszedł do siebie jeszcze i może jeden cykl mnie ominie. Rozmawiałam też ze znajomymi lekarzami i powiedzieli mi, że przy dużej utracie masy ciała, brak miesiączki to norma, że trzeba przybrać kilka kilogramów i wszystko wróci do normy. Ja kilka kilo przytyłam po głodówce, ale mimo, że jadłam kaloryczne rzeczy (pestki, orzechy, suszone owoce, bakalie, banany), nie mogłam już przytyć więcej, poza tym czułam się w swoim ciele tak dobrze, że nie chciałam ważyć więcej.

I tak mijał czas, a ja zaczęłam się bać coraz bardziej i coraz bardziej nerwowo wyczekiwać. W maju poszłam do ginekologa i powiedziałam co mi dolega, na co, bez żadnych badań, nawet bez wywiadu lekarskiego, dostałam hormony (luteina, czyli progesteron) na wywołanie miesiączki. Nie chciałam brać hormonów, bo dopiero co robiłam głodówkę oczyszczającą i miałam nadzieję, że właśnie te hormony mi się uregulują (bo wcześniej miałam obfite krwawienia i nie raz bolesne). I tak chodziłam ze 2 tygodnie z receptą w torebce, potem wykupiłam tabletki i położyłam w domu na parapecie. 

Na początku czerwca pojechałam na urlop (minęło ponad 3 m-ce bez miesiączki) z nadzieją, że wyluzuję się na wyjeździe, przestanę o tym myśleć i okres sam przyjdzie :) Ale niestety nie przyszedł i postanowiłam, że jednak wezmę te hormony. Ale nic one nie dały. Byłam tylko zła na siebie, że może mój organizm naprawia coś we mnie, dochodzi do równowagi, a ja mu hormony serwuje. Ale cóż, co się stało to się nie odstanie i nie ma co biadolić, tylko myśleć co tu zrobić, żeby przywrócić okres.

Po porażce z hormonami naprawdę wpadłam w lekką panikę. Miałam takie dwa dni, że czułam napięcie w podbrzuszu i mimo, że chciałam się wyluzować, to zbierało mi się na płacz i czułam się strasznie bezsilna. Próbowałam wizualizować sobie, że moje jajniki są w porządku, że są zdrowe i sprawnie funkcjonują, zaczęłam ćwiczyć medytację i modlić się. Zapisałam się też na wizytę do specjalisty z Lublina, która to wizyta miała mnie nieźle szarpnąć po kieszeni, ale już byłam zdesperowana.

W trakcie tych moich medytacji i afirmacji ;) pomyślałam sobie, że może ja psychicznie blokuję ten okres. Przecież czuję się wspaniale, pełna energii i chęci do życia. Odżyłam dzięki diecie i czułam się pełna wigoru. Przecież ze mną jest wszystko w porządku. Taka myśl mi przyszła do głowy, że może mnie ktoś powinien zahipnotyzować i odblokować ;). I znalazłam w moim mieście lekarza ginekologa-psychologa, zajmującego się również hipnozą i stwierdziłam, że to przeznaczenie ;) Umówiłam się na wizytę.

Muszę dodać, że po porażce luteiny zamówiłam sobie ziółka (Zioła ojca Sroki nr 3), by pobudzić moje jajniki do pracy. Piłam je codziennie przed snem według zaleceń.

Wracając do lekarza ginekologa-psychologa. Poszłam na wizytę i zrobił mi USG, podczas którego stwierdził, że ścianka endometrium (błona śluzowa wyściełająca macicę) ma 7 mm grubości, czyli jest ani cienka (w 1 fazie cyklu tuż po okresie to jest jakieś 5 cm), ani gruba (przed okresem oscyluje w granicach 10-15). Zalecił mi badania hormonów płciowych. Zrobiłam więc badania, dodatkowo poprosiłam też o badania tarczycy. Poczytałam w Internecie o tym endometrium i dowiedziałam się, że właśnie przed okresem zwiększa swoją grubość dzięki estrogenom. Lekarz powiedział, że jeśli na wynikach wyjdzie na niski poziom estrogenów, to najpierw przepisze mi właśnie ten hormon, po czym zaczekamy aż miesiączka się pojawi, a jak nie to wywołamy ją progesteronem

Ja nie byłam zachwycona faszerowaniem się hormonami, ale widziałam nadzieję, że może w ostateczności pobudzą one moje jajniki i wreszcie napędzą je do działania ;) Ale nie byłabym sobą gdybym nie przeszperała Internetu w poszukiwaniu naturalnych metod ;) I znalazłam informację o związkach znanych jako fitoestrogeny, których najwięcej jest w soi i siemieniu lnianym. Zaczęłam więc jeść duże ilości siemienia i robiłam sobie mleko sojowe i z pozostałości po mleku – kotlety sojowe.

Zrobiłam zalecone badania i wyniki były dobre, wszystkie w normie i lekarz powiedział, że wszystko jest ok i że proponuje zbadać mnie jeszcze raz, bo może nie wskazane będzie dawać mi estrogen, skoro mam w normie. Na tym kolejnym USG wyszło, że moja ścianka endometrium ma już 10 mm. Powiedziałam lekarzowi, że jadłam produkty bogate w fitoestrogeny i piłam ziółka, ale skrzywił się tylko i powiedział, że na ziołach się nie zna. Powiedział, że skoro ścianka zwiększa grubość to da mi lek Duphaston, czyli też progesteron, ale o jakimś szerszym spektrum działania. Wzięłam receptę, ale też nie byłam przekonana, więc najpierw długo ją nosiłam w torebce, potem lek wykupiłam i położyłam w domu. Ponieważ wyjeżdżałam co weekend gdzieś, a musiałam brać go przez tydzień 3 x dziennie to stwierdziłam, że jak będę mieć taki tydzień, że spędzę go w domu, to wtedy zacznę brać. 

To był już wrzesień, a mi szykował się wyjazd tygodniowy za granicę. Stwierdziłam, że po powrocie wezmę ten lek. I tak pojechałam sobie i dokładnie 13 września na niemieckiej ziemi dostałam ni z tego ni z owego okres :) Było to wspaniałe uczucie i taka radość, że trudną ją opisać :) A duphaston leży nadal na szafce w domu ;)

W październiku również okres miałam, normalny, bezbolesny. Cieszyłam się z niego niesamowicie :)
Mam nadzieję, że mój wywód komuś pomoże i da nadzieję, bo ja szukałam desperacko czyichś doświadczeń z okresem po głodówce. Jeśli macie jakieś pytania – piszcie!

16 komentarzy :

  1. Głodówki nie są dobrym pomysłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak radzisz sobie z nie jedzeniem słodyczy??

    OdpowiedzUsuń
  3. Jem sporo daktyli, są bardzo słodkie, fig, ostatnio robiłam też domową czekoladę z oleju kokosowego, kakao i ksylitolu (było pyszne). Czasami nie jest łatwo (np w lecie nie jeść lodów), ale post warzywno-owocowy nauczył mnie silnej woli i tego, że ta chwila przyjemności szybko minie, więc warto przeczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lody z nerkowców z owocami bajka lepsze niż na mleku .

      Usuń
  4. Bardzo dobry artykuł. Dał mi nadzieję...
    A czy jak powrócił Ci okres, to przytyłaś, tzn miałaś masę ciała jak podczas diety czy przytyłaś, a jeśli tak to ile kg?
    Czy obecnie miesiączkujesz regularnie?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przytyłam do wagi sprzed postu, ale to była prawidłowa waga. Nie miałam nadprogramowych kg, ale też nie byłam chudzielcem :) To było jakieś 2-3 kg, ale mam 165 cm wzrostu i ważyłam 55 po poście (jak nie miałam okresu), a przytyłam do 57-58 kg.
    Obecnie jestem w ciąży, znaczy się wszystkie "funkcje rozrodcze" wróciły do całkowitej normy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz tak świetne posty i poruszasz tak ciekawe tematy, które no niestety dotyczą również mnie, bo taka 'dieta' u mnie spowodowała zatrzymanie okresu do chwili obecnej i ogólne problemy hormonalne. Tak czy siak wierze, że wszystko wróci do normy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, piszę o tym, co przeżyłam, bo sama szukałam takich informacji w sieci i nie mogłam znaleźć.
      A powiedz, czy bardzo schudłaś? u mnie okres się pojawił po prostu jak przytyłam :)

      Usuń
    2. Ja na początku bez żadnej diety jedząc wszystko ważyłam 53 kg, potem przestalam się ważyć i w najgorszym momencie ważyłam 44 kg. Natomiast obecnie wazę 46-47 kg. Przestalam się ważyć kompletnie. Natomiast na diecie roślinnej i to tak rygorystycznej ciężko przytyc. :)

      Usuń
    3. Magdalena, a jesteś chuda? Ile masz wzrostu, bo ważysz malutko, ale to zależy od wzrostu. Byłaś u lekarza z tym okresem i hormonami?

      Usuń
    4. W sumie to byłam i miałam małą ilość tłuszczu, bo to było zaledwie 13 %, gdzie kobiety mają po 20 % i są szczupłe. Tak czy siak dała mi jakąś dietę bardziej 'kopiuj wklej' niby brałam te przepisy, jednak przytyłam zwiększając porcję swojego jedzenia. Moje jedzenie jest mało kaloryczne, bo ja gotuje głównie z przepisów np. Pawlikowskiej gdzie podstawa diety to właśnie kasze, warzywa, nasiona, orzechy itp. Chociaż używam oleju kokosowego, lnianego, oliwy z oliwek, więc żeby nie było, że boje się tłuszczy i sobie czegoś odmawiam. Dodatkowo ja chce zacząć biegać od wiosny tak dla samej siebie + ćwiczę sobie w domu po 30 -40 min. Mam 163 wzrostu, 46-47 kg i jestem drobnej budowy. Byłam tarczyca ok tak samo inne badania krwi + mam za mało estrogenu (?) za niski o tak. Dostałam jakieś tabletki: Cyclo progynova i właśnie biorę od jakiegoś tygodnia, usg jajników i macicy miałam żadnych większych zmian typu jakieś polipy czy guzy. Może organizm jeszcze nie przyzwyczaił się do nowego trybu życia dodatkowo to schudnięcie tak czy siak staram się nie popaść w deprechę. :D

      Usuń
    5. No rozumiem Cię. Nie jestem lekarzem i nie wiem co Ci doradzić, ale u mnie pomogło to, że przytyłam, było to około 2 kg, ale od razu organizm "załapał". Może spróbuj? Nie wiem jak, bo sama miałam z tym problem, jadłam dużo, a nie tyłam. Może zwiększ ilość węglowodanów, bo ja od tego tyję najbardziej, nie od tłuszczu :)

      Usuń
  7. Cieszę się, że ostatecznie wszystko udało Ci się uregulować. Odpowiedni przebieg menstruacji jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania organizmu kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za opis doświadczeń , bardzo mi pomogłaś i zaoszczęziłaś szukanie po internecie. Po 10 dniowej głodówce też mam zanik okresu ...ale nie przejnuję się , bo wróci.Z 50kg . spadłam do 45. Teraz wróciły kilogramy ...okres też wróci , mam dzieci więc spiny nie ma .Jeszcze raz dzięki.

    OdpowiedzUsuń