Czy głodówka zaburzy miesiączkę?
Miesiączka jest to jeszcze jeden sposób
organizmu na regularne oczyszczanie się z toksyn. Z krwią miesięczną organizm
pozbywa się tych substancji, których nie jest w stanie wyrzucić z moczem,
katarem, potem, czy innymi wydzielinami. Obfitość krwawienia zawsze idzie w
parze z poziomem zanieczyszczenia organizmu. Im jest on większy, tym dłużej i
uciążliwiej przebiegają miesiączki.
Podczas miesiączki organizm może różnie reagować na głodówkę.
Miesiączka może być bardzo obfita - oznacza to, że organizm wykorzystuje właśnie tą fizjologiczną drogę, aby wyrzucić nadmiar toksyn (może też w krótkim czasie pojawić się dodatkowa miesiączka), albo w przeciwnym przypadku: miesiączka może okazać się skąpa lub w ogóle zaniknąć. Należy pamiętać też, że w czasie głodówki często dochodzi do przestrojenia hormonalnego. Może się więc zdarzyć, że po dłuższej niż trzydniowa głodówce rozreguluje się układ zarządzający gospodarką hormonalną, po to aby uregulować się od początku. Tak więc, skąpe miesiączki, albo ich brak w czasie lub po głodówce, nie powinny niepokoić. W literaturze dotyczącej ludów pierwotnych zamieszkujących dziewicze tereny, można przeczytać, że tam gdzie naturalna dieta składała się głównie ze świeżych owoców i warzyw, kobiety miesiączkowały bardzo skąpo i przez krótki czas. U kobiet wegetarianek, które prawidłowo się odżywiają - według doniesień medycznych - miesiączka jest krótka i skąpa i nie powoduje objawów typu migrena, czy bóle brzucha. Tak więc, po głodówce organizm, który oczyści się z toksyn redukuje większą niż fizjologiczną, utratę krwi. Natomiast pojawienie się obfitych i bolesnych miesiączek może świadczyć o niekorzystnych, często jeszcze nie ujawnionych objawach chorobowych w całym organizmie. Przede wszystkim o nieprawidłowej pracy jelit. Nie ma chorób dróg rodnych bez gnicia w jelitach. Są to przypadłości bogatych społeczeństw odżywiających się oczyszczoną, rafinowaną żywnością z przewagą białka zwierzęcego.
Podczas miesiączki organizm może różnie reagować na głodówkę.
Miesiączka może być bardzo obfita - oznacza to, że organizm wykorzystuje właśnie tą fizjologiczną drogę, aby wyrzucić nadmiar toksyn (może też w krótkim czasie pojawić się dodatkowa miesiączka), albo w przeciwnym przypadku: miesiączka może okazać się skąpa lub w ogóle zaniknąć. Należy pamiętać też, że w czasie głodówki często dochodzi do przestrojenia hormonalnego. Może się więc zdarzyć, że po dłuższej niż trzydniowa głodówce rozreguluje się układ zarządzający gospodarką hormonalną, po to aby uregulować się od początku. Tak więc, skąpe miesiączki, albo ich brak w czasie lub po głodówce, nie powinny niepokoić. W literaturze dotyczącej ludów pierwotnych zamieszkujących dziewicze tereny, można przeczytać, że tam gdzie naturalna dieta składała się głównie ze świeżych owoców i warzyw, kobiety miesiączkowały bardzo skąpo i przez krótki czas. U kobiet wegetarianek, które prawidłowo się odżywiają - według doniesień medycznych - miesiączka jest krótka i skąpa i nie powoduje objawów typu migrena, czy bóle brzucha. Tak więc, po głodówce organizm, który oczyści się z toksyn redukuje większą niż fizjologiczną, utratę krwi. Natomiast pojawienie się obfitych i bolesnych miesiączek może świadczyć o niekorzystnych, często jeszcze nie ujawnionych objawach chorobowych w całym organizmie. Przede wszystkim o nieprawidłowej pracy jelit. Nie ma chorób dróg rodnych bez gnicia w jelitach. Są to przypadłości bogatych społeczeństw odżywiających się oczyszczoną, rafinowaną żywnością z przewagą białka zwierzęcego.
Źródło: glodowka.pl
Wiele wątków na forach dotyczyło
dziewczyn, które się odchudzały i wstrzymała im się miesiączka, ale o głodówce
nie znalazłam nic więcej, niż powyższy tekst.
Ale zacznijmy od początku.
Post warzywno-owocowy
przechodziłam w lutym i w połowie marca 2014 roku. Zaczęłam go w końcówce
okresu, bo wtedy mam najmniejszy apetyt. Pod koniec postu powinnam dostać
okres ale, że zawsze miałam cykle wydłużone to nie przejmowałam się i
czekałam. Tydzień spóźnienia to była norma, więc po głodówce dwa tygodnie też
mi się wydawały zrozumiałe, w końcu organizm doznał niezłego szoku, a wiadomo,
że stres może przesunąć menstruację, więc tak sobie to tłumaczyłam, byłam
spokojna i czekałam.
Kolejnym etapem, jaki
przechodziłam było przekonanie, że pewnie organizm nie doszedł do siebie
jeszcze i może jeden cykl mnie ominie. Rozmawiałam też ze znajomymi lekarzami i
powiedzieli mi, że przy dużej utracie masy ciała, brak miesiączki to norma, że
trzeba przybrać kilka kilogramów i wszystko wróci do normy. Ja kilka kilo
przytyłam po głodówce, ale mimo, że jadłam kaloryczne rzeczy (pestki, orzechy,
suszone owoce, bakalie, banany), nie mogłam już przytyć więcej, poza tym czułam
się w swoim ciele tak dobrze, że nie chciałam ważyć więcej.
I tak mijał czas, a ja zaczęłam
się bać coraz bardziej i coraz bardziej nerwowo wyczekiwać. W maju poszłam do ginekologa i powiedziałam co mi dolega,
na co, bez żadnych badań, nawet bez wywiadu lekarskiego, dostałam hormony (luteina, czyli progesteron) na wywołanie
miesiączki. Nie chciałam brać hormonów, bo dopiero co robiłam głodówkę oczyszczającą
i miałam nadzieję, że właśnie te hormony mi się uregulują (bo wcześniej miałam
obfite krwawienia i nie raz bolesne). I tak chodziłam ze 2 tygodnie z receptą w
torebce, potem wykupiłam tabletki i położyłam w domu na parapecie.
Na początku czerwca pojechałam na
urlop (minęło ponad 3 m-ce bez
miesiączki) z nadzieją, że wyluzuję się na wyjeździe, przestanę o tym
myśleć i okres sam przyjdzie :) Ale niestety nie przyszedł i postanowiłam, że
jednak wezmę te hormony. Ale nic one nie
dały. Byłam tylko zła na siebie, że może mój organizm naprawia coś we mnie,
dochodzi do równowagi, a ja mu hormony serwuje. Ale cóż, co się stało to się nie
odstanie i nie ma co biadolić, tylko myśleć co tu zrobić, żeby przywrócić
okres.
Po porażce z hormonami naprawdę
wpadłam w lekką panikę. Miałam takie dwa dni, że czułam napięcie w podbrzuszu i
mimo, że chciałam się wyluzować, to zbierało mi się na płacz i czułam się
strasznie bezsilna. Próbowałam wizualizować
sobie, że moje jajniki są w porządku, że są zdrowe i sprawnie funkcjonują, zaczęłam ćwiczyć medytację i modlić
się. Zapisałam się też na wizytę do specjalisty z Lublina, która to wizyta
miała mnie nieźle szarpnąć po kieszeni, ale już byłam zdesperowana.
W trakcie tych moich medytacji i afirmacji ;) pomyślałam
sobie, że może ja psychicznie blokuję
ten okres. Przecież czuję się wspaniale, pełna energii i chęci do życia.
Odżyłam dzięki diecie i czułam się pełna
wigoru. Przecież ze mną jest wszystko w porządku. Taka myśl mi przyszła do
głowy, że może mnie ktoś powinien zahipnotyzować i odblokować ;). I znalazłam w moim mieście lekarza ginekologa-psychologa, zajmującego się również hipnozą i
stwierdziłam, że to przeznaczenie ;) Umówiłam się na wizytę.
Muszę dodać, że po porażce
luteiny zamówiłam sobie ziółka (Zioła
ojca Sroki nr 3), by pobudzić moje jajniki do pracy. Piłam je codziennie
przed snem według zaleceń.
Wracając do lekarza
ginekologa-psychologa. Poszłam na wizytę i zrobił mi USG, podczas którego stwierdził, że ścianka endometrium (błona śluzowa wyściełająca macicę) ma 7 mm grubości, czyli jest ani cienka (w
1 fazie cyklu tuż po okresie to jest jakieś 5 cm), ani gruba (przed okresem
oscyluje w granicach 10-15). Zalecił mi badania
hormonów płciowych. Zrobiłam więc badania, dodatkowo poprosiłam też o badania tarczycy. Poczytałam w
Internecie o tym endometrium i dowiedziałam się, że właśnie przed okresem
zwiększa swoją grubość dzięki estrogenom. Lekarz powiedział, że jeśli na
wynikach wyjdzie na niski poziom estrogenów, to najpierw przepisze mi właśnie
ten hormon, po czym zaczekamy aż miesiączka się pojawi, a jak nie to wywołamy
ją progesteronem.
Ja nie byłam zachwycona
faszerowaniem się hormonami, ale widziałam nadzieję, że może w ostateczności
pobudzą one moje jajniki i wreszcie napędzą je do działania ;) Ale nie byłabym
sobą gdybym nie przeszperała Internetu w poszukiwaniu naturalnych metod ;) I
znalazłam informację o związkach znanych jako fitoestrogeny, których najwięcej jest w soi i siemieniu lnianym.
Zaczęłam więc jeść duże ilości siemienia i robiłam sobie mleko sojowe i z pozostałości po mleku – kotlety sojowe.
Zrobiłam zalecone badania i wyniki
były dobre, wszystkie w normie i lekarz powiedział, że wszystko jest ok i że
proponuje zbadać mnie jeszcze raz, bo może nie wskazane będzie dawać mi estrogen, skoro mam w normie. Na tym kolejnym USG wyszło, że moja ścianka
endometrium ma już 10 mm.
Powiedziałam lekarzowi, że jadłam produkty bogate w fitoestrogeny i piłam ziółka,
ale skrzywił się tylko i powiedział, że na ziołach się nie zna. Powiedział, że
skoro ścianka zwiększa grubość to da mi lek Duphaston,
czyli też progesteron, ale o jakimś szerszym spektrum działania. Wzięłam
receptę, ale też nie byłam przekonana, więc najpierw długo ją nosiłam w
torebce, potem lek wykupiłam i położyłam w domu. Ponieważ wyjeżdżałam co
weekend gdzieś, a musiałam brać go przez tydzień 3 x dziennie to stwierdziłam,
że jak będę mieć taki tydzień, że spędzę go w domu, to wtedy zacznę brać.
To był już wrzesień, a mi
szykował się wyjazd tygodniowy za granicę. Stwierdziłam, że po powrocie wezmę
ten lek. I tak pojechałam sobie i dokładnie 13 września na niemieckiej ziemi dostałam ni z tego ni z owego okres :) Było to wspaniałe uczucie i
taka radość, że trudną ją opisać :) A duphaston
leży nadal na szafce w domu ;)
W październiku również okres
miałam, normalny, bezbolesny. Cieszyłam się z niego niesamowicie :)
Mam nadzieję, że mój wywód komuś
pomoże i da nadzieję, bo ja szukałam desperacko czyichś doświadczeń z okresem
po głodówce. Jeśli macie jakieś pytania – piszcie!
Głodówki nie są dobrym pomysłem.
OdpowiedzUsuńPowiedziała, że co wiedziała....
UsuńJesteś pewna?
UsuńJak radzisz sobie z nie jedzeniem słodyczy??
OdpowiedzUsuńJem sporo daktyli, są bardzo słodkie, fig, ostatnio robiłam też domową czekoladę z oleju kokosowego, kakao i ksylitolu (było pyszne). Czasami nie jest łatwo (np w lecie nie jeść lodów), ale post warzywno-owocowy nauczył mnie silnej woli i tego, że ta chwila przyjemności szybko minie, więc warto przeczekać :)
OdpowiedzUsuńLody z nerkowców z owocami bajka lepsze niż na mleku .
UsuńBardzo dobry artykuł. Dał mi nadzieję...
OdpowiedzUsuńA czy jak powrócił Ci okres, to przytyłaś, tzn miałaś masę ciała jak podczas diety czy przytyłaś, a jeśli tak to ile kg?
Czy obecnie miesiączkujesz regularnie?
Pozdrawiam:)
Przytyłam do wagi sprzed postu, ale to była prawidłowa waga. Nie miałam nadprogramowych kg, ale też nie byłam chudzielcem :) To było jakieś 2-3 kg, ale mam 165 cm wzrostu i ważyłam 55 po poście (jak nie miałam okresu), a przytyłam do 57-58 kg.
OdpowiedzUsuńObecnie jestem w ciąży, znaczy się wszystkie "funkcje rozrodcze" wróciły do całkowitej normy:)
Masz tak świetne posty i poruszasz tak ciekawe tematy, które no niestety dotyczą również mnie, bo taka 'dieta' u mnie spowodowała zatrzymanie okresu do chwili obecnej i ogólne problemy hormonalne. Tak czy siak wierze, że wszystko wróci do normy. :)
OdpowiedzUsuńDzięki, piszę o tym, co przeżyłam, bo sama szukałam takich informacji w sieci i nie mogłam znaleźć.
UsuńA powiedz, czy bardzo schudłaś? u mnie okres się pojawił po prostu jak przytyłam :)
Ja na początku bez żadnej diety jedząc wszystko ważyłam 53 kg, potem przestalam się ważyć i w najgorszym momencie ważyłam 44 kg. Natomiast obecnie wazę 46-47 kg. Przestalam się ważyć kompletnie. Natomiast na diecie roślinnej i to tak rygorystycznej ciężko przytyc. :)
UsuńMagdalena, a jesteś chuda? Ile masz wzrostu, bo ważysz malutko, ale to zależy od wzrostu. Byłaś u lekarza z tym okresem i hormonami?
UsuńW sumie to byłam i miałam małą ilość tłuszczu, bo to było zaledwie 13 %, gdzie kobiety mają po 20 % i są szczupłe. Tak czy siak dała mi jakąś dietę bardziej 'kopiuj wklej' niby brałam te przepisy, jednak przytyłam zwiększając porcję swojego jedzenia. Moje jedzenie jest mało kaloryczne, bo ja gotuje głównie z przepisów np. Pawlikowskiej gdzie podstawa diety to właśnie kasze, warzywa, nasiona, orzechy itp. Chociaż używam oleju kokosowego, lnianego, oliwy z oliwek, więc żeby nie było, że boje się tłuszczy i sobie czegoś odmawiam. Dodatkowo ja chce zacząć biegać od wiosny tak dla samej siebie + ćwiczę sobie w domu po 30 -40 min. Mam 163 wzrostu, 46-47 kg i jestem drobnej budowy. Byłam tarczyca ok tak samo inne badania krwi + mam za mało estrogenu (?) za niski o tak. Dostałam jakieś tabletki: Cyclo progynova i właśnie biorę od jakiegoś tygodnia, usg jajników i macicy miałam żadnych większych zmian typu jakieś polipy czy guzy. Może organizm jeszcze nie przyzwyczaił się do nowego trybu życia dodatkowo to schudnięcie tak czy siak staram się nie popaść w deprechę. :D
UsuńNo rozumiem Cię. Nie jestem lekarzem i nie wiem co Ci doradzić, ale u mnie pomogło to, że przytyłam, było to około 2 kg, ale od razu organizm "załapał". Może spróbuj? Nie wiem jak, bo sama miałam z tym problem, jadłam dużo, a nie tyłam. Może zwiększ ilość węglowodanów, bo ja od tego tyję najbardziej, nie od tłuszczu :)
UsuńCieszę się, że ostatecznie wszystko udało Ci się uregulować. Odpowiedni przebieg menstruacji jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania organizmu kobiety.
OdpowiedzUsuńDzięki za opis doświadczeń , bardzo mi pomogłaś i zaoszczęziłaś szukanie po internecie. Po 10 dniowej głodówce też mam zanik okresu ...ale nie przejnuję się , bo wróci.Z 50kg . spadłam do 45. Teraz wróciły kilogramy ...okres też wróci , mam dzieci więc spiny nie ma .Jeszcze raz dzięki.
OdpowiedzUsuń