Miłość do kawy odziedziczyłam po mamie. W domu na
weekendach, zawsze po śniadaniu, siadało się na kanapę i piło kawę. To był czas
na odpoczynek, na rozmowę i relaks. Po prostu – rytuał. Po wyprowadzeniu się z domu ten nawyk kontynuowałam i też
uwielbiałam poranną kawę i często rano, gdy nie było na nią czasu, marzyłam o jej
smaku i nieraz kupowałam w plastikowym kubku z automatu. Picie takiej kawy to
już nie tyle przyjemność, co konieczność, bo nie wiedzieć kiedy uzależniłam się
od niej.
Bywały dni, że piłam czarną mocną parzoną kawę, bez cukru i mleka na
czczo z rana i dopiero po jakimś czasie jadłam śniadanie. Bywało tak, że nie
mogłam rano sprawnie funkcjonować, dopóki nie wypiłam kawki rozruchowej.
Zawsze jednak ostro zaprzeczałam, jeśli ktoś, a zwłaszcza
mój mąż, mówił mi, że jestem od kawy uzależniona. Mówiłam: Ja po prostu uwielbiam kawusię! I tak piłam sobie ją codziennie,
często dwa razy dziennie. Do czasu.
W ubiegłym roku, podczas robienia postu owocowo-warzywnego, musiałam zrezygnować z kawy na
sześć tygodni. Musiałam zrezygnować też z jedzenia, ale to nie było takim
problemem, jak nie picie kawki, zwłaszcza tej porannej-rozruchowej. Jednak jak
mus to mus i radykalnie z dnia na dzień, po ponad dziesięciu latach codziennego
picia kawy przestałam. Dało się, ale było to trudne. Konkretnie kilka
pierwszych dni, do tygodnia. Na początku chodziłam zamulona z rana, ale
wystarczyło, żebym miała w pracy więcej roboty i już zapominałam o tym, że nie
mam energii i ona skądś się sama brała ;) Po tygodniu wstawałam rano z
entuzjazmem i energią i zapominałam, że „bez kawy nie funkcjonuję”.
Tak minęło mi 6 tygodni diety i w ogóle kawy nie
potrzebowałam. Ba, nawet mi już nie smakowała tak, jak kiedyś.
Od czasu do czasu się napiję kawki, ale jedynie „dla
towarzystwa”, a nie dla pobudzenia. Nadal w głowie mam zakodowane, że kubek
kawy to moja chwila przyjemności, ale niestety ona mi już tak nie smakuje.
Wypiję kilka łyków i nie mogę więcej. Dzień zaczynam więc od zielonej herbaty,
a w ciągu dnia piję ziółka, głównie rumianek i różne mieszanki (bardzo lubię
mieszankę Bukiet Ziół z Lidla).
Śmieję się sama z siebie i ze swojej naiwności, że zapierałam się, że nie
jestem od kawy uzależniona, a byłam książkowym przykładem nałogowca ;)
Często pada pytanie, czy kawa jest zdrowa. Ja jestem
niedowiarkiem w wielu kwestiach, m.in. w tym temacie. Jestem pewna, że jest
wiele sponsorowanych badań, udowadniających, że kawa jest zdrowa. Rynek kawy
jest ogromny. Nie wierzę w te badania, choć możliwe, że kawa ma jakieś
działania pozytywne i nie wykluczam tego. Niemniej jednak, jedyne co mnie
przekonało, to argument, że jakim sposobem napar z palonego tłuszczu może być
zdrowy?
Ja pozostaję więc przy moim ulubionym kubku z zieloną
herbatą, a od święta z kawką :)
Fajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń