Jak widać na załączonym obrazku, trądzik nie oszczędza nikogo, nawet gwiazd. Te zdjęcia trochę może podnoszą na duchu, ale co mnie obchodzi, że Alicia Keys ma trądzik. Ja go mieć nie chcę.
Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego na waszej twarzy zagościły krosty? Przyznam się, że ja się zastanawiałam, ale dermatolodzy zawsze gasili mają dociekliwość. Po każdej wizycie pozostawało we mnie jedynie pytanie: Dlaczego ja?!
Ale ja jestem wytrwała i mimo, że trwało to kilkanaście lat, powoli odnajduję przyczynę.
Jak już pisałam wcześniej, maseczka z cebuli pozwoliła mi stłumić rewolucję, jaka działa się na mojej twarzy i zaleczyła wszystkie zmiany. Robiłam ją wiec coraz rzadziej, około raz na tydzień, ale niestety zaczęły się pojawiać pojedyncze krostki. Nie były to już na szczęście takie ropne gule, jak wcześniej. Po prostu takie zwyczajne pryszcze ;) Bardzo mnie to zasmuciło, a ponieważ moja determinacja w walce o czystą cerę była chyba na najwyższym poziomie, bo wreszcie widziałam światełko w tunelu, to drążyłam temat nadal.
Moje życie przez te kilka miesięcy było skoncentrowane wokół walki z trądzikiem. Czytałam wiele artykułów, blogów, for internetowych. Dowiedziałam się skąd się biorą krosty i dlaczego w ogóle wyskakują.
Krosty to nic innego jak krzyk naszego organizmu. Krzyk, że
coś jest nie tak. A ja, zamiast słuchać, co organizm mi chce przez nie
powiedzieć, na przestrzeni tych wszystkich lat, smarowałam je, zasypywałam,
pudrowałam i łykałam tabletki. Zwyczajnie tłumiłam ten krzyk i spychałam
problem na dalszy plan.
Poprzez krosty i wszelkiego rodzaju wykwity skórne, nasze
ciało „wydala” trucizny. Zwyczajnie pozbywa się toksyn. Coś, co wkładamy do
środka (przeważnie zjadamy lub wypijamy), zwyczajnie mu szkodzi i musi się tego
pozbyć. Krosty są jedną z kilku dróg pozbywania się szkodliwych pozostałości
metabolizmu. Mój organizm, ku mojej rozpaczy, bardzo upodobał sobie tą właśnie
drogę oczyszczania. Dlatego też niektórzy ludzie, mimo szeroko pojętego braku
dbałości o zdrowie, cerę mają taką, że zawsze zazdrość mnie zżerała. U nich te
procesy pozbywania się toksyn wyglądają inaczej. Niekiedy podobno, przy słabym
funkcjonowaniu procesów oczyszczania, toksyny te kumulują się w tkankach (np. w
postaci trudnego do zrzucenia brzuszka) – to ja, w takim razie, już wolę swoje
krosty ;)
Proces oczyszczania przez krosty zgłębiłam na miarę swoich
potrzeb, więc zaczęłam się przyglądać sobie i swojej diecie. Co może mojemu
ciału szkodzić? Jak pisałam wcześniej, na początku serii zabiegów cebulowych
nie piłam alkoholu, nie jadłam białego pieczywa, mięsa ani słodyczy.
Wydawało
mi się wtedy, że zdrowo się odżywiam. Jadłam razowy chleb (nawet sama piekłam
chleb z mąki pszennej razowej na drożdżach), makaron razowy, kasze, nabiał (głównie jogurty
naturalne, które robiłam sama), płatki owsiane, warzywa i owoce. Piłam kawę codziennie,
głównie z mlekiem, ale bez cukru, zieloną herbatę i wszelkie ziołowe herbatki,
które zawsze bardzo lubiłam.
Zdawać by się mogło, że wszystko było okej. Nie jadłam w
ogóle czipsów, unikałam smażonych potraw, nie jadłam słodyczy i ciast, które
uwielbiałam, a krosty pojawiały mi się nadal. Byłam załamana i zdołowana. Tyle
wyrzeczeń na nic… Aż pewnego dnia natknęłam się na pewnym forum o wątek mówiący
o tym, jak pewien gość wyleczył się z trądziku głodówką. Pochłonęłam wszystkie
strony tego wątku i myśl ta zaczęła we mnie kiełkować…
glodowka pomogla Ci?
OdpowiedzUsuńTak, ogólnie cera mi sie bardzo poprawiła, ale w trakcie głodówki dwa razy miałam mega wysyp i totalne zalamanie ;) Piszę o tym w dalszych postach :)
Usuń