Głodówka wielu ludziom kojarzy się z głodzeniem. Włos mi się
na głowie jeży, jak czytam komentarze na forach, że głodówka wyniszcza organizm
(może ta nieprawidłowo przeprowadzona), osłabia, że człowiek nie ma na nic
siły, że trzeba jeść by normalnie funkcjonować, jeść, i to nie żałować sobie. Pojawiają się też głosy, że podczas głodówki organizm „zjada mięśnie”. Oj, dużo
się można naczytać, przeważnie od ludzi, którzy nie wyobrażają sobie nawet
jednego dnia nic nie zjeść.
Bardzo mało ludzi wie cokolwiek o mechanizmie działania głodówki.
Pomyśl ile wydajesz dziennie na jedzenie?
Przypuśćmy 10 zł. Ty jeden, wydajesz 10 zł na same artykuły spożywcze. A ile
jest w Polsce ludzi? Wikipedia podaje, że w 2010 roku Polskę zamieszkiwało 37
mln obywateli. Po przemnożeniu dostajemy kwotę 370 mln zł na dzień. Miesięcznie
to 1 mld 110 mln, a rocznie 13 mld 320 mln zł. Tak, 13 mld złotych rocznie, to
kwota, jaką mieszkańcy Polski wydają na jedzenie przy założeniu 10 zł na dzień.
Komu więc opłaca się namawiać ludzi do głodówki?? Jakie to są straty dla
gospodarki… Pozostawiam to do Waszych rozważań ;)
Sama nigdy wcześniej nie słyszałam o mechanizmie działania
głodówki. Jak pisałam, dopiero co odkryłam wątek na forum o chłopaku, który
głodówką wyleczył trądzik. Ale było jedno ALE. Głodówka to dość drastyczna
metoda. Polega na tym, że przestając dostarczać pożywienie naszemu ciału,
uruchomione zostają mechanizmy „samoleczenia”, czyli organizm, aby uzyskać
energię do funkcjonowania, zaczyna przetwarzać niepotrzebne dla niego elementy.
I tak, w pierwszej kolejności na przerób idą jakieś złogi, resztki
niestrawionego pokarmu, zalegającego w jelitach, coś, co jest najłatwiej
dostępne. Jak to się skończy, to może dojść nawet do tego, że znikają zmiany
skórne (brodawki) i inne znamiona.
Głodówce towarzyszą niestety przykre doznania, szczególnie
na początku. Otóż w początkowej fazie oczyszczania, jak ciało dostanie kopa do działania,
czyli trzy dwa jeden, zaczynamy sprzątanie, to ten cały „brud” trzeba usunąć.
Co się da wykorzystać, to organizm wykorzystuje, ale resztę trzeba wywalić. I
dzięki temu w początkowych dniach głodówki:
- Nasz pot śmierdzi, pocimy się bardziej niż zwykle
- Głowa nas boli, bo uwalniają się, zalegające w tkankach, metale ciężkie
- Mocz śmierdzi, bo te uwolnione metale zostają wyłapane i wysikane ;)
- Po dłuższej wizycie na kibelku, trzeba dobrze wywietrzyć ubikację ;)
- Trzeba myć lub płukać częściej zęby, bo jest to jedna z dróg oczyszczania i nasz oddech może nie być zbyt przyjemny
- Bardzo często cieknie z nosa.
- Możemy odczuwać różne bóle, ile osób, tyle przebiegów głodówek, jest to znak, że organizm „zalecza” stare, niewyleczone do końca schorzenia.
Aby sobie troszkę pomóc, zaleca się wykonywanie lewatyw.
Pomaga to usunąć różne „śmieci” z naszego jelita.
Przyznajcie sami, czy nie brzmi to racjonalnie? Czy przekonują
Was jednak głoszone przez „specjalistów” hasła, że głodówka wyniszcza organizm?
Jeśli nie spróbowałeś oczyścić się i wyleczyć za pomocą postu, to nie masz
pojęcia, jakie hardcorowe przemiany i rewolucje mogą w Tobie zajść i jak dobrze
Ci będzie po sprezentowaniu swojemu układowi pokarmowemu kilku dni restu ;)
Twoje ciało będzie Ci wdzięczne!
Czytałam o tych głodówkach dużo, ale troszkę bałam się tego
drastycznego oczyszczania. Taka głodówka o samej wodzie, najlepiej, jak jest
przeprowadzana pod nadzorem lekarza, a wiadomo, po pierwsze do lekarza nikt nie
lubi chodzić, a po drugie, mało jest lekarzy, którzy by się podjęli takiego
zadania. Nie od dziś bowiem wiadomo, że większość lekarzy najchętniej przypiszę
tabletkę (mają z tego tytułu często dodatkowe „korzyści”), a pacjenci przeważnie oczekują natychmiastowych efektów. Głodówka natomiast daje efekty
długotrwałe, ale trzeba na nie czekać, a droga do wyleczenia nie jest,
delikatnie mówiąc, usłana różami ;)
Na szczęście w moje ręce trafiła książka Pani doktor Ewy
Dąbrowskiej „Ciało i ducha ratować żywieniem”. Pochłonęłam ją praktycznie w
jeden dzień i wiedziałam, że to jest to! Dieta ta, a raczej post, ma tą samą
zasadę, co głodówka o samej wodzie, ale można jeść niektóre warzywa i owoce.
Zasada jest taka, że nie dostarczamy organizmowi wystarczającej ilości węglowodanów,
białka i tłuszczu, więc przestawia się on na odżywianie wewnętrzne (zużywa, to, co zbędne), czyli
zaczyna spalać te wszystkie niepotrzebne złogi. Nie dość, że pozbywamy się niepotrzebnego
balastu i zanieczyszczeń, to dostarczamy naszemu ciało mnóstwa witamin,
minerałów, enzymów, fitozwiązków i innych cennych składników. To wszystko
pomoże nam regenerować i odbudowywać wszystkie komórki naszego ciała, które
potrzebują „naprawy”.
Po więcej informacji dotyczącej tej diety, a raczej postu polecam
sięgnąć do książki doktor Ewy Dąbrowskiej „Ciało i ducha ratować żywieniem”
oraz posłuchać jej wykładów dostępnych na YT:
I.
część – http://www.youtube.com/watch?v=tFlQXgbi2ns
II.
część - http://www.youtube.com/watch?v=yJn4bf0chxc
Uprzedzam, że Pani doktor jest dość specyficzna i wiele
ludzi przez to podchodzi do jej metody leczenia z rezerwą. Ja jednak jestem jej
niezmiernie wdzięczna, że poświęciła tyle lat na badania nad skutecznością i
wpływem odżywiania i regularnych postów na zdrowie. Podaje ona mnóstwo przypadków
wyleczenia z chorób, uznanych przez medycynę konwencjonalną za nieuleczalne.
Daje to do myślenia, prawda?!
Ja osobiście wyznaję zasadę, że jeśli ktoś proponuje mi
metodę leczenia, z której on nie czerpie korzyści, to jaki miałby w tym interes,
jeśli by to nie działało? Czerwona lampka zapala mi się wtedy, gdy ktoś
sprzedaje jakiś specyfik i mówi, że jest to remedium na to i owo. Ale cóż Pani
doktor ma z tego, że ja obkupię się w kapuchę, marchewkę, paprykę, kilo jabłek
i dwie cytryny? Ona nie ma z tego żadnego zysku, tak więc nie wydaje mi się,
żeby ot tak, dla hecy, proponowała ludziom wcinanie jarzyn ;) To musi działać i
sprawdziłam to na sobie - nie padłam z wycieńczenia, a wręcz przeciwnie, zyskałam energię i chęć do życia, pozbyłam się chronicznego zmęczenia, uwolniłam się od nałogu picia kawy, pozbyłam się celulitu i wiele wiele innych korzyści mogłabym wyliczać, ale o nich także przyjdzie czas, bym się rozpisała :)
W kolejnym wpisie postaram się opisać przebieg mojego postu
warzywno-owocowego (inaczej zwanego postem Daniela).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhej. chyba napotkałam dziś ten sam wpis i tak jakoś długą drogą trafiłam na Twój blog. ważę naturalnie mało (52kg) więc trochę się boję głodówki tego gościa (która wydaje mi się mega, ale schudnąć do 45 czy mniej to byłoby straszne) i pomyślałam, że post Daniela byłby spoko opcją.
OdpowiedzUsuńZaczynam za tydzień (bo teraz mam wyjazd w góry z opłaconym jedzeniem itd - byłoby trudno).
Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła dać znać o efektach. Jakkolwiek, mogę się odzywać w razie pytań? :) dzięki za Twoje wpisy. pozdrawiam! Esti
aa zapomniałam dodać. chodzi mi głównie o poprawę buzi - mam problemy z trądzikiem :)
Estera, super by było, jakbyś dawała znać jak przebiega u Ciebie post. Faktycznie ważysz malutko. A ile chcesz pościć? Długo? Może lepiej byłoby krótszy post zrobić, a potem za jakiś czas powtórzyć?
UsuńTrzymam kciuki, w razie pytań jak najbardziej pisz, postaram się pomóc, jak tylko będę mogła :)
Cześć, mam pytanie. Oprócz trądziku od ok 2 lat cierpię na nieświeży oddech nieznanego pochodzenia - nie jest to kwestia stomatologiczna, może to przez jelita? Czy w takim razie nie będę zabijać na głodówce oddechem? Czy głodówka według Ciebie może w ogóle pomóc na ten problem? To dla mnie bardzo duży problem, unikam przez to kontaktów z ludźmi, mimo, że mam dopiero 21 lat :(
OdpowiedzUsuńO rany, trochę się zagapiłam z tym odpowiadaniem na komentarz, przepraszam!
OdpowiedzUsuńJak najbardziej głodówka ci pomoże. Jak pisałam, ona pomaga na oddech, zapach potu i pozostałych wydzielin hehe. A skąd ten problem, to nie mam pojęcia, ale myślę, że warto próbować! Powodzenia!