W okresie studiów zaprzestałam chodzenia do lekarzy, bo
stwierdziłam, że i tak nie pomagają, a nawet szkodzą: mojemu zdrowiu, jak
również portfelowi. Piłam herbatkę z bratka i jakoś dało się żyć. Oczywiście
codzienny makijaż to był standard: podkład kryjący, korektor, puder, a i tak w
ciągu dnia świeciłam się jak nie powiem co :P
Wiadomo, czasami było lepiej, czasami gorzej. Aż do lata
2013, kiedy to na mojej twarzy dział się istny armagedon. Fakt, że wakacje 2013
to był dla mnie czas, kiedy byłam w ciągłym stresie z przyczyn osobistych.
Myślę, że w dużej mierze to spowodowało tą katastrofę.
Na linii żuchwy, na policzkach, brodzie i szyi miałam
okropne ropne krosty, z których wylewała się ropa. Brzmi to drastycznie i takie
było. Jak myłam twarz, to, dotykając jej, czułam okropny ból… Byłam załamana,
nie chciałam wychodzić z domu, szybko się irytowałam, wszystko mnie drażniło,
już myślałam, że mam jakąś "depresję trądzikową". To było coś strasznego. Na
szczęście miałam wielkie oparcie w moim mężu, który dzielnie znosił moje
załamanie, choć i on czasem nie dawał rady. Mówię Wam, to był jakiś dramat i
nikt, kto nie miał krost, nie rozumie, co czuje osoba przez nie oszpecona. Dlatego czuję się w obowiązku podzielić swoją historią i nawet jeśli miałaby ona
pomóc tylko jednej osobie, to będę szczęśliwa :)
W desperacji i namówiona przez męża i mamę, którzy chyba już
nie wytrzymywali ze mną, poszłam do dermatologa. Pomyślałam sobie, a nuż jakieś
nowe leki wynaleźli, może czas coś wypróbować, sto lat nie byłam u lekarza. No
i poszłam. Lekarz powiedział, że to bardzo poważne zmiany, stany zapalne i
ropne nacieki. Brzmi przerażająco - byłam
przerażona i płakać mi się chciało. Zaproponował mi lek izotec. Jest to lek z grupy retinoidów. Kto miał poważne problemy z cerą ten wie,
jakie są skutki uboczne. Lekarz powiedział, żebym poczytała w domu fora
internetowe, że ten lek naprawdę pomaga i że jego syn też stosował i do tej
pory z trądzikiem ma spokój. Uczucia miałam zgoła ambiwalentne. Z jednej strony
nadzieja, że jest coś, co mi pomoże, z drugiej strony strach przed skutkami
ubocznymi.
Wróciłam do domu, rozmawiałam z mężem, mamą oraz znajomymi,
którzy są lekarzami. Czytałam też fora i faktycznie, prawie wszystkim pomagał
ten lek, ale! Właśnie, było jedno ALE. Nie znalazłam NIKOGO, kto by napisał na
forum po kilku latach, że nadal nie ma krost. Każdy, któremu lek pomógł pisał
zaraz po zakończonej kuracji. Natomiast pojawiało się wiele głosów
przestrzegających przed stosowaniem retinoidów, ponieważ nawet po kilku latach
ludzie skarżyli się na powrót trądziku i to, że powrócił ze zdwojoną siłą i nie
da się po opanować, bo na rynku nie ma nic silniejszego niż retinoidy. Dało mi
to dużo do myślenia i analizowania.
Po jakimś czasie stwierdziłam, że jednak poszukam mniej
drastycznych sposobów i natknęłam się w książce „Na Zdrowie - Porady dr Górnickiej”
na przepis na maseczkę z cebuli. Stwierdziłam, że co mi szkodzi: sposób tani i
naturalny. Może mniej wygodny niż łykanie tabletki, ale ja nie lubię iść na
łatwiznę ;)
Więc zaczęło się: Najpierw cebulę trzeba było ugotować,
potem zmiażdżyć na papkę i nałożyć na twarz. Ponieważ ta breja nie trzymała się
na twarzy jak maseczka u kosmetyczki, ani nie wyglądała tak „profesjonalnie”,
musiałam się owijać gazą i chustą bawełnianą, bo Pani Doktor zalecała trzymać
ją 3 godziny. I tak minęły mi chyba 3 wieczory. Skóra po tej maseczce była
mięciutka, zmiany bledsze i podgojone. Głębokie krosty zaczęły wynurzać się na
powierzchnię, ich zawartość szybko wypływała, a cebula łagodziła podrażnienia i
rany. Wreszcie pojawiła się dla mnie nadzieja :)
Pamiętam, że miałam jakieś wątpliwości co do tej maseczki i
zaczęłam szukać w Internecie jakichś informacji, dzięki czemu trafiłam na przepis
na maseczkę z surowej cebuli. Pokochałam tą maseczkę i jestem wdzięczna cebuli
za uratowanie mojej twarzy przed totalną katastrofą. Dlatego należy jej się
bezapelacyjnie osobny post, który pojawi się wkrótce :)
P.S. Jeśli myślicie, że sposobem na pozbycie się trądziku
jest maseczka z cebuli, to muszę Was wyprowadzić z błędu ;) To dopiero pierwszy
krok, pomoc, w osiągnięciu zdrowej, czystej skóry bez krost :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz