Dlatego opowiem Wam, jak odkryłam swój sposób na uniknięcie
efektu jojo po diecie warzywno-owocowej (W-O). Jest to jedyny sposób na
utrzymanie zgrabnej sylwetki, przy pozostaniu w zdrowiu i dobrym samopoczuciu.
Założenia postu W-O są takie, że po odbyciu postu nie możemy
wrócić do poprzednich nawyków żywieniowych, bo zwyczajnie zniweczymy wszystkie
korzyści, jakie wyciągnęliśmy z diety. O etapie, który następuje po diecie,
obszernie w książce pisze doktor Dąbrowska („Ciało i ducha ratować żywieniem”),
dlatego nie będę się rozwodzić, a od czasu do czasu pewnie wrzucę jakiś przepis
na zdrowe danie (bez cukru, bez glutenu i ze zdrowymi tłuszczami).
Ale do rzeczy, co z tym efektem jojo ;)
Sama się dziwię, że daję radę, ale całkiem nieźle mi idzie
to zdrowe żywienie. Tak się cieszę tym swoim dobrym samopoczuciem, o
którym pisałam wcześniej, że nie poświęciłabym go dla żadnego jedzenia.
Jedzenie to przecież tylko chwilka przyjemności… Wiem, że czasem ciężko się
powstrzymać, jak piekarnia atakuje nas zapachem świeżych pączków, ale jak to w
życiu bywa: Trening czyni mistrza :)
Najważniejsze zasady to: Na zawsze pozbyć się rafinowanych i
przetworzonych produktów t.j. olej (np. kujawski i wiele innych sprzedawanych w
marketach), biała mąką (a więc zdecydowana większość pieczywa), cukier, mleko
sklepowe (UHT i pasteryzowane, choć z tego akurat robię czasami jogurt
naturalny domowej roboty), serki, smakowe jogurty, lody, wyroby seropodobne
(coś, co udaje ser żółty), kiełbaski, kabanoski, parówki, paluszki rybne, gotowe
produkty w saszetkach, torebkach, opakowaniach, czyli kostki rosołowe, fixy,
zupki chńskie, makarony, sosy w słoikach, chipsy, paluszki, krakersy,
herbatniki itp. O słodyczach wspominać chyba nie muszę, bo zaliczam je do
kategorii „cukier” :) Generalnie wszystko co jest przemysłowo przetworzone jest
be!
A dlaczego?
Wytłumaczę to po swojemu, może nie jest to naukowe podejście, ale do mnie przemawia.
Wszystkie procesy przetwórcze, jakie
przechodzą bazowe produkty od początku tego procesu do końca sprawiają, że w
końcowej fazie produkt ten jest pozbawiony witamin, enzymów i większości
składników, które potrzebne są do jego prawidłowego strawienia. Jak jemy np. taką margarynę, to nasz organizm
musi z własnych zasobów pobierać substancję, z których nasiona (pierwszy
produkt do wyrobu oleju) zostały ogołocone poprzez obróbkę, bo inaczej jej nie
strawi. Jedynie Natura jest na tyle mądra, że taki olej świeżo tłoczony (mechanicznie,
na zimno) lub nasionko, nie dość, że zawiera potrzebne substancje do jego strawienia
i przyswojenia, to jeszcze daje nam wiele dobroci od siebie.
Już nawet na lekcjach biologii w podstawówce uczyli, że
obróbka termiczna niszczy znaczną część witamin.
Co więc pozostaje do jedzenia?
Najlepiej kupować produkty, których składu nie musimy
studiować, czyli warzywa i owoce. Ja stałam się częstą bywalczynią targu w moim
mieście. Mogę się tam zaopatrzyć nie tylko w warzywa i owoce, ale także fasolę,
groch, siemię lniane, cieciorkę, ostropest, czarnuszkę, wszystkie kasze i
pestki (słonecznik, dynia), a także miód z pasieki, mleko od krowy, jajka od
kur z wolnego wybiegu, twaróg wiejski.
To są produkty, dzięki którym mam co do gara włożyć i
wyczarować pyszne proste posiłki, zdrowe, naturalne i sycące.
Może się wydawać, że co z tego można zrobić, ale mówię Wam,
jest tyle pomysłów. Dla przykładu podam, że robiłam kiedyś deser z fasoli :) Biała
fasola ugotowana, z kakao, miodem i daktylami. Dałam bratu do spróbowania i
mężowi i żaden nie zgadł, że to fasola :)
W Internecie jest wiele przepisów jak zrobić lody z bananów,
deser z awokado i kakao, szarlotkę z kaszy jaglanej, pasztet warzywny z kaszą
jaglaną, nawet sernik z kaszy jaglanej i orzechów (bardzo dobry, robiłam).
Dla mnie osobiście otworzył się nowy rozdział kulinarny, bo
zamknięta byłam w schemacie Kuchnia
Polska, a od czasu do czasu coś bardziej „egzotycznego”. A teraz
eksperymentuję i próbuję nowych smaków. Zdecydowanie nie czuję, że się "umartwiam" i cały czas sobie muszę odmawiać, bo robię sobie tak pyszne rzeczy do jedzenia, że czasami, mimo, że już jestem najedzona, żałuję, że już zjadłam ;)
Nie ograniczam się z ilością jedzenia, jem tyle, ile mam ochotę, nie liczę kalorii.
Często jem banany, daktyle, suszone owoce, dużo jabłek, pestki i orzechy, miód,
melasę, czyli bardzo kaloryczne produkty, a nie tyję nic a nic. Odkryłam, że
kluczem do zgrabnej figury jest jedzenie prawdziwego jedzenia! :)
Jak ktoś ma jakieś swoje spostrzeżenia, to chętnie się
dowiem, bo moja przygoda z takim jedzeniem trwa dopiero nieco ponad pół roku,
więc stosunkowo niedługo.
Ja zrobilam ciasto czekoladowe z buraka i wyszło pyszne. :)
OdpowiedzUsuńPodziel się przepisem :) Ostatnio na stronie kotlet.tv widziałam ciasto czekoladowe z fasoli i też mnie bardzo zaintrygowało :)
Usuńhttp://www.jadlonomia.com/przepisy/czekoladowe-ciasto-z-burakie/ - ciasto z puree z buraka + ciasto, które muszę zrobić, bo ponoć sernik przypomina: http://maszu.blogspot.com/2014/12/bezglutenowe-ciasto-jaglane-bez.html :)
Usuń